Na cmentarzu w niemieckim Karlsruhe weszłam w interaktywną instalację, która odzwierciedla proces żałoby. Efekt mnie poruszył.
Na wąskiej ścieżce między drzewami idę w kierunku małego domu. Zbliżając się do budynku wącham kwiaty i słucham śpiewu ptaków. Piękna idylla. Tym bardziej zaskakuje widok, który czeka mnie po wejściu do domku. Dopiero teraz widać, że cała jego tylna część jest w ruinach. Wychodząc z drugiej strony, nagle staję w pustym krajobrazie, w którym nie ma nic oprócz czarnych kamieni.
Ścieżka, po której chodzę, jest częścią instalacji „Lebensgarten” („Ogród życia”), która znajduje się na głównym cmentarzu w niemieckim Karlsruhe. Symbolizuje drogę przez żałobę. Stworzyła ją Barbara Kieferle-Stotz, towarzyszka w żałobie, która od lat prowadzi różne grupy wsparcia.
„To miejsce przeznaczone jest dla osób w żałobie, które mogą tu znaleźć odzwierciedlenie różnych momentów, których doświadczają na swojej drodze przepracowania straty” – tłumaczy Barbara. „Ale inspirujące może być także dla osób, które same jeszcze nie doświadczyły żałoby, i chciałyby lepiej zrozumieć tych, którzy muszą sobie poradzić ze stratą.”
Osobom, które są tuż po stracie i na wczesnym etapie żałoby lub osobom w kryzysie odradza jednak zwiedzanie „ogrodu życia” samemu. Można się umówić indywidualnie lub w grupie, aby przejść przez proces przy wsparciu doświadczonej towarzyszki z jej zespołu.
Każdy odcinek ścieżki symbolizuje inną fazę w żałobie. Nie oznacza to jednak, że żałoba przebiega linearnie i tak samo u każdego. Można zmieniać kierunek, cofać się, stać w miejscu.
Ścieżka przed chatką na początku symbolizuje życie przed stratą. Po przejściu przez domek – po śmierci ukochanej osoby – nagle wszystko jest inaczej. Zniknęły kolory. Grunt jest nierówny, każdy krok niepewny, trudno trzymać balans. Ten postapokaliptyczny krajobraz otoczony jest wysokim płotem. Jestem oddzielona od reszty świata, czuję się samotna. Czy ten mur mnie izoluje czy chroni?
W tym nieznanym terenie nie można biec. Trzeba uczyć się chodzić na nowo. Powoli, krok po kroku, zbliżam się do furtki po drugiej stronie tego pola lawy. Widzę tam, że przede mną jeszcze długa droga.
Po kilku metrach mijam wielki kamień. Jest to jeden z wielu, z którymi się jeszcze spotkam na dalszej drodze. Symbolizuje poczucie winy – dowiaduję się tego dzięki tłumaczeniu na jednej z tablic, znajdujących się wzdłuż całej ścieżki. Przy każdej stacji oferują mi – w formie krótkich opowieści i wierszy – dodatkowe impulsy do myślenia i do odczuwania różnych emocji.
Nagle staję pod wielkim bukiem, którego gałęzie tworzą zieloną jaskinię. W niej odkrywam duże drewniane litery, tworzące słowo „WUT” – złość. Uczucie złości bardzo jest mi znane z przeżywania własnej żałoby, kiedy kompletnie nie wiedziałam, co z nią zrobić. Pod bukiem stoją trzy rury – a tablica zachęca mnie, żeby wykrzyczeć do nich swoją złość. Przyciągają mnie jak magnes!
Zbliżam twarz do rury, trzymam ją obiema rękami i zaczynam krzyczeć. O kurczę, jakie to jest dobre! Mogę się drzećz całą siłą – i to na środku cmentarza! – a nikt tego nie słyszy, nikt nie ma powodu myśleć, że jestem wariatką. Wrzeszczę, aż gardło mnie boli. Czuję się lżej.
Po przejściu przez zaskakująco niestabilny most widzę kilka drewnianych rzeźb. Na trawie leży coś, co przypomina człowieka, zawiniętego w mocną linę. Może symbolizuje to osobę, która zdrętwiała i nie jest w stanie się ruszyć? W żałobie może być trudno podjąć decyzję albo „iść do przodu”, szczególnie jeżeli inni oczekują od nas, żebyśmy jak najszybciej znowu byli „normalni”.
Czy może to, co z zewnątrz wygląda jak więzienie, jest jednak kokonem, w którym przebiega niewidzialny proces rozwoju? Jeżeli tak, to trzeba dużo cierpliwości, żeby mogło powstać coś nowego, co w odpowiednim momencie nieśmiało wchodzi w życie.
Na małej górce odkrywam ławkę otoczoną kwiatami. Zaprasza mnie do zrobienia sobie przerwy. Siadam i patrzę na drogę, którą mam za sobą. Widzę, że dużo już doświadczyłam na swojej drodze przez żałobę. Teraz mogę chwilę odpocząć. Bo widzę, że jeszcze dużo przede mną.
Na kolejnych etapach ścieżka wije się jak wąż, nagle zmienia kierunek, często nie widać kolejnego odcinka. Czasami wydaje mi się, że w ogóle nie ruszam się do przodu. Mijam słowa takie, jak „odwaga”, „cierpliwość” i „nadzieja”. Momentami ta droga jest piękna, natomiast zawsze jest męcząca.
Przy końcu ścieżki czeka mnie drewniana platforma, która kręci się niby karuzela. Teraz mogę zdecydować – nie tylko w jakim tempie ma się kręcić, ale przede wszystkim w którym kierunku chcę pójść. Czy chcę pójść dalej, swoją drogą życia, którą teraz mogę kształtować sama tak, jak chcę? Albo chcę wrócić i przejść przez jakiś etap jeszcze raz, aż będę gotowa na kontynuowanie własnej drogi?
Na czole karuzeli widać rzeźbę głowy Janusa – dwóch twarzy, które patrzą w przeciwległych kierunkach. Przypomina mi, że wspomnienie przeszłości i wizja przyszłości nie wykluczają się nawzajem. Uczczenie pamięci osoby zmarłej i kształtowanie własnego życia idą w parze.
Głowa Janusa dla mnie też jest symbolem tego, że żałoba nigdy się nie kończy. Przepracowanie żałoby nie oznacza, że zapomnimy o tym, co było. Jest to proces, który może nas prowadzić do pozycji, w której możemy prawdziwie żyć. Ten punkt znajduje się między przeszłością i przyszłością – właśnie tu i teraz.






