Przejdź do treści

Towarzysz w żałobie – co to za zawód?

    Kiedy jesteśmy w żałobie, potrzebujemy wsparcia od przyjaciół i rodziny. Ale co, jeżeli nasi bliscy sami są przerażeni sytuacją i nie wiedzą, jak nam pomóc? Wtedy dodatkowym wsparciem może być towarzysz w żałobie.

    W zeszłym roku siedziałam latem nad jeziorem i pisałam esej o własnej żałobie. Tekst był mi potrzebny do zgłoszenia się na kurs specjalistyczny. Aplikowałam wtedy o szkolenie, o którym kilka miesięcy wcześniej jeszcze nie wiedziałam, że w ogóle istnieje: Towarzyszenie w żałobie.

    Tak jak czasami to jest w życiu, początkiem tej historii była nocna rozmowa w barze. Spotkałam się w Niemczech ze swoją znajomą Stellą*, której nie widziałam od czasów studiów. Siedziałyśmy przy drinkach, otoczone hałasem i muzyką, a Stella mi opowiadała o swoim poronieniu.

    Słuchałam z głębokim wzruszeniem, jak dowiedzieli się z mężem, że ich córka zmarła w trakcie ciąży. Cała rodzina była przerażona i w głębokim szoku. Strasznie się bali tych trudnych kroków, które wtedy były przed nimi. Musiała przygotować się do porodu dziecka, które nie żyje. Musieli się zdecydować na rodzaj pochówku i zorganizować go. I kompletnie nie wiedzieli, jak o tym wszystkim rozmawiać ze swoim synkiem, który wtedy miał trzy lata.

    Stella miała ogromne szczęście, że w tej wymagającej sytuacji była pod świetną opieką. Oprócz lekarzy i psychologa, silnym wsparciem dla niej była pewna pani Anna*. Anna pracuje jako towarzysz w żałobie. Przy całym procesie witania się ze zmarłym dzieckiem, żegnania się z nim i przygotowania się z rodziną do ceremonii pogrzebu była obok Stelli i wspierała ją.

    Razem znalazły sposób, jak włączyć w ten proces również synka i dziadków. Anna pomagała przy wszystkich kwestiach praktycznych i organizacyjnych. A przede wszystkim wspierała zrozpaczonych rodziców, którzy nie wiedzieli, jak sobie poradzić z tak wielkim, nieznanym im bólem. Rozmawiała z nimi. Słuchała ich. Czasami po prostu siedziała z nimi. Była.

    “Ona nam pomogła znaleść własną siłę” powiedziała Stella, dopijając ostatni łyk ginu z tonikiem. “My chcieliśmy wtedy tylko, żeby ten koszmar skończył się jak najszybciej. A ona nas zachęciła, żeby wszystko zrobić we własnym tempie, krok po kroku i brać aktywnie udział w całym procesie. Babcia uszyła ubrania dla Marleny*, naszej córki. Mąż i ja razem z synem malowaliśmy jej trumnę.”

    Zrobiłam wielkie oczy. Nigdy o czymś takim nie słyszałam! Kim jest ta pani Anna? Co to za zawód?! Miałam tysiąc pytań. Kiedy wróciłam do domu, zaczęłam szukać w sieci. No i pewnie znacie ten efekt – zaczynasz badać jakiś nowy temat online, a odkrywasz, że istnieje cały nieznany ci kosmos!

    Tak się dowiedziałam, że w Niemczech od około 20 lat istnieje zawód pod tytułem “Trauerbegleiter”. Taka osoba towarzyszy ludziom w żałobie, często po stracie w wyjątkowo trudnych warunkach. Jest łącznikiem między różnymi instytucjami – towarzysz w żałobie współpracuje m.in. ze szpitalami, hospicjami, parafiami i zakładami pogrzebowymi. Nie tylko wspiera swoich klientów przy przygotowaniu się do pogrzebu osoby bliskiej, ale ma też wiedzę psychologiczną na temat przebiegu żałoby. Więc ważna część jego/jej pracy ma swoje miejsce dopiero w tygodniach, miesiącach, czasami latach po pogrzebie.

    Głównym założeniem towarzyszenia jest to, że żałoba nie jest chorobą. Jest to faza egzystencjalnego kryzysu, przez który większość ludzi przechodzi prędzej czy później w swoim życiu. Jest to czas, w którym jesteśmy skonfrontowani z różnymi silnymi emocjami, jak i z własną śmiertelnością. I jedyną drogą przez żałobę jest przeżywanie tych emocji. Nie stłumienie ich. W tym procesie właśnie może pomóc doświadczony towarzysz w żałobie.

    Żałoba jest procesem indywidualnym, który może być bardzo złożony. Czasami uruchamia inne trudne tematy związane z biografią, które przekraczają obszar przepracowania straty osoby bliskiej. Oczywiście kompetencje towarzysza w żałobie mają swoje granicę. Ważną jego umiejętnością jest rozpoznawanie, kiedy potrzebna jest pomoc dodatkowa, np. przez psychologa.

    Im więcej czytałam o tym zawodzie, tym bardziej się nim fascynowałam. No i w końcu się zgłosiłam! Kurs trwa rok i oferowany jest we wszystkich większych miastach w Niemczech. Kończy się certyfikatem przyznanym przez ogólnokrajowe stowarzyszenie towarzyszenia w żałobie (Bundesverband Trauerbegleitung e.V.). Od początku roku jeżdżę raz w miesiącu do Heidelbergu na tygodniową sesję w grupie 10 uczestników. Między sesjami mam dużo do czytania, piszę różne eseje, a w grudniu będę musiała oddać pracę końcową.

    Na razie kurs jest fenomenalny! Poznałam niesamowitych ludzi i wchłaniam dużo nowej wiedzy. Dokąd mnie to wszystko prowadzi, tego jeszcze nie wiem. Ale ufam, że jest to droga w dobrym kierunku.

    *Imie zostało zmienione